.

.

wtorek, 31 grudnia 2013

Tagliatelle ze szpinakiem i boczkiem

Ten przepis umieszczam tu na prośbę mojej mamy, która z okazji mojej wyprowadzki zbiera i podłapuje wszystkie niewymagające zbyt wielkiego nakładu czasu pomysły obiadowe. Ten makaron to szybki, aromatyczny i sycący pomysł na obiad, którego przygotowanie zajmie nam mniej niż 20 minut. 


Składniki:
  • 100g - 150g boczku pokrojonego w kostkę (w Lidlu można kupić już gotowy)
  • garść świeżego szpinaku
  • 300-400ml śmietany 18%
  • 1 mała cebula
  • 1 ząbek czosnku
  • twardy ser do posypania (parmezan np.)
  • makaron tagliatelle
Sposób przygotowania:
Ilość składników przeznaczona na obiad dla dwóch osób.
Makaron gotujemy wg. instrukcji na opakowaniu.
Na rozgrzaną patelnię wrzucamy boczek i czekamy aż zacznie się topić. W tym czasie siekamy cebulkę w kostkę, a liście szpinaku oczyszczamy w wodzie. Gdy boczek odpowiednio natłuści patelnię, dodajemy cebulę i czosnek przeciśnięty przez praskę. Chwilę podsmażamy, aż cebula się zarumieni i dodajemy śmietanę. Sos gotujemy przez jakieś 2-3 minuty, co jakiś czas mieszając. Osuszamy szpinak, dodajemy do sosu, krojąc go na mniejsze kawałki nożyczkami kuchennymi bądź siekając nożem. Mieszamy i jeszcze ok. 2 minuty zostawiamy na mniejszym ogniu. Odcedzamy makaron, dodajemy sos, ścieramy ser iiii voila - obiad gotowy!:)


Smacznego!

niedziela, 29 grudnia 2013

Handmade. Czerwona kopertówka

Okres świąteczny maksymalnie wysysa zapał do gotowania, dlatego też posiadając chwilę czasu odprężam się w inny sposób. Dziś urzeczywistniłam swoje długo odwlekane 'chce to mieć', a mianowicie nareszcie zostałam posiadaczką czerwonej kopertówki. Takiej, której nie ma nikt! 

Za materiał posłużyła mi stara, skórzana torba babci na zakupy. Ucięłam uszka, pozszywałam tam gdzie trzeba i  gotowe. 


Za ozdobę tradycyjnie filc+ guziczki.


Z czasem mam zamiar jeszcze trochę ją udoskonalić, ale już taki efekt przełamujący elegancję samej guziczkowej ozdoby z lekko zużytą skórą już mi się podoba:) 

Pozdrawiam!

czwartek, 26 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Ja oczywiście nieco spóźniona, pochłonięta przez świąteczne przygotowania! Ale liczy się pamięć więc mimo tego, że koniec świąt już dziś to życzę Wam abyście ten ostatni dzień spędzili w radosnej i rodzinnej atmosferze!

Objedzmy się jeszcze ile wlezie - później zgodnie wszyscy razem na dietę! he ;) 


Także jeszcze raz Wesołych Świąt i szczęścia w nadchodzącym Nowym Roku. 
Aby potrawy wychodziły pysznie, kuchenne inspiracje powstawały w tempie ekspresowym i wszystkie brzuchy chodziły najedzone i szczęśliwe! :) 

Pozdrawiam,
Gosia

PS. Pierwsze zdjęcie zapożyczone z profilu Architektura Wnętrz, natomiast drugi rysunek należy do mojej ulubionej ilustratorki codziennych sytuacji - Magdy Danaj, właścicielki profilu porysunki.


sobota, 21 grudnia 2013

Handmade. Naszyjnikowe nowości

Dwie nowe pozycje przeze mnie uczynione.
Ten o to, to pierwsze zlecenie  - dla rodzicielki mej.
Klimat ten sam, który wybrałam przy pierwszym mym tworze. Połączenie kolorów to klasyka. I dla mojej mamy taki właśnie najbardziej pasuje. To ona nakierowała mnie na styl jaki obecnie posiadam, często śmieje się, że wyglądam tak jak ona w młodości wybierając poszczególne ubrania, dodatki. Wykończona w tym wypadku cienką aksamitką, mam nadzieję, że będzie służyć jej długo i równie długo pięknie prezentować się na jej szyi. 



Kolejny to natomiast ćwiekowo - łańcuchowy mix. Kojarzy mi się z wojskowym stylem i chyba ma szansę być jednym z tych, które będę nosić często.


Pozdrawiam, 
Gosia

czwartek, 19 grudnia 2013

Ciemne tortellini z łososiem i serem w sosie śmietanowo-ziołowym

Niespecjalnie przepadam za kupnym tortellini. Jadłam je kilka razy, z różnorakimi nadzieniami, od pesto przez serowe po mięsne i za każdym razem coś było nie tak - to albo przesolone, bądź w ogóle niedoprawione i później narzekanie na bóle brzucha, niestrawności. No ale od kiedy Lidl stanął pod blokiem, moja ukochana mama stała się fanką kupowania tego co ją ciekawi i chciałaby spróbować. A że owy hipermarket uważam chyba za jeden z najlepszy w Polsce jeśli chodzi o jakość produktów, to zawsze dzielnie i chętnie owych dań z nią próbuję. Tak też było w przypadku czarnego/ciemnego tortellini nadziewanym łososiem i serem. O dziwo, muszę przyznać, że było prze-py-szne! Tortellini dostało u mnie jeszcze jedną szansę i odkupiło wszystkie wcześniejsze porażki! 
Postanowiłam połączyć je z prostym sosem śmietanowo-ziołowym i świeżą zieloną cebulką. Smaki przyjemnie się uzupełniały, sos nie przyćmił smaku makaronowych uszek - idealnie! 


Tak więc do tego niesamowicie prostego dania potrzebujemy..
Składniki: (na 2 osoby)
  • 1 opakowanie czarnego tortellini (występuje ono podczas tygodni 'de luxe' w lidlu')
  • 200ml śmietany 18%
  • mała cebula
  • ząbek czosnku
  • mieszanka ziół (ja wykorzystałam również zakupioną w lidlu mieszankę ziół do sosów serowo - ziołowych) 
  • zielona cebulka
  • olej

Sposób przygotowania:
Tortellini gotujemy według wskazówek na opakowaniu. 
Cebulkę kroimy w drobną kostkę, a czosnek albo siekamy albo przeciskamy przez praskę. 
Na rozgrzany olej wrzucamy cebulkę i czosnek, mieszając co jakiś czas czekamy aż się zarumienią. Dodajemy śmietanę, zioła, sół i pieprz. Czekamy aż zgęstnieje i voila - gotowe! 



Układamy tortellini na talerzu, oblewamy sosem i na sam koniec posypujemy posiekaną zieloną cebulką. 

Smacznego!:)


Opiekańce, czyli śledzie opiekane.

 Śledzie opiekane w zalewie, potocznie u mnie w domu nazywane opiekańcami, to tak naprawdę nasza rodzinna tradycja. Odkąd pamiętam przyrządza je moja babcia z ogromnej ilości kilogramów śledzi, dla siebie oraz dla każdego ze swojej czwórki dzieci. W tym roku aby odciążyć babcię (90tka powoli puka do jej drzwi) oraz aby dojść do wprawy, opiekańce dla naszej rodziny zrobiłyśmy z mamą same.

Co do samej potrawy.. Ja ją uwielbiam. Jej smak, zapach jest we mnie tak głęboko zakorzeniony, że nie wyobrażam sobie świąt bez niej. Poza tym jestem osobą należącą do grona ludzi, której łatwiej wyliczyć rzeczy których nie lubi, iż te ulubione, więc i sam śledź jako ryba, octowa zalewa i wszystko co w tym się zawiera mi nie przeszkadza.
Smak jest mieszanką octowo-słodkawą, do tego sama ryba jest miękka, a występujące w niej nieszczęsne ości pod wpływem octu po prostu się rozpływają i w ogóle nie przeszkadzają.



Składniki:
  • 2kg śledzi mrożonych 
  panierka:
  • 4 jajka
  • mąka pszenna
  • masło/margaryna
zalewa:
Na 2kg śledzi potrzeba około 3litrów zalewy. Podam proporcje na 1l, tak aby każdy mógł dostosować ilość zalewy do ilości posiadanych śledzi.
  • 1l wody
  • 0,5 szklanki octu
  • łyżeczka soli
  • łyżeczka cukru
  • ziele angielskie (ok. 3-5 kuleczek)
  • liść laurowy
  • bułka tarta 
Sposób przygotowania:
Pierwszą czynnością jest dokładne rozmrożenie ryb, następnie trzeba je osuszyć i podzielić na mniejsze kawałki.


Później przygotowujemy panierkę, bułkę tartą z mąką do jednej miski (1 szklanka bułki tartej i 1/4 szklanki mąki na początek) a w drugiej rozbełtane jajko. Ryby smażymy na maśle bądź margarynie, ewentualnie maśle z olejem. W tym samym czasie w garnku gotujemy zalewę aż do zagotowania, następnie ją ściągamy z gazu i czekamy aż ostygnie.



Gdy ryby również będą już gotowe, przekładamy kawałki ryb do misek i zalewamy je zalewą o letniej temperaturze. Można wówczas dodać cebulę pokrojoną w piórka, jednak nie jest to konieczne. Tak zrobione śledzie są gotowe do zjedzenia już na drugi dzień.



Smacznego! :)

Something new.

Postanowiłam wzbogacić mojego bloga o dwie nowe poza kuchenne kategorie. Pierwszy to dział handmade, gdzie będę wrzucać i opisywać swoje kreatywne wyładowania (m.in. takie jak w tym poście), będę sprawdzać internetowe pomysły na zagospodarowanie starych przedmiotów, które mogą posłużyć nam jeszcze w nieco innym charakterze niż ten zamierzony. Będzie też o muzyce. Już ostatnio w poście cieście marchewkowym (oto on) podzieliłam się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat muzyki, akurat w tym wypadku polskiej, więc stwierdziłam, że czemu nie robić tego regularnie, pisząc o tych artystach i gatunkach, które lubię oraz dzieląc się z Wami moimi koncertowymi doznaniami, gdyż jestem OGROMNĄ fanką koncertów i festiwali. 



Mam nadzieję, że ktoś będzie tam zaglądał i zaczerpnie trochę pomysłów bądź odkryje muzykę, której wcześniej nie znał. Oczywiście niezmiennie najwięcej będzie tu o jedzeniu i gotowaniu!

Zapraszam!
Pozdrawiam,
Gosia

środa, 18 grudnia 2013

Pierniczki

Czas świąt to dla mnie przede wszystkim czas na rodzinną bliskość, na którą czasem przez cały rok nie mamy wiele czasu. Uwielbiam te radosne 'drobnostki' jak wspólne ubieranie choinki czy przesiadywanie w kuchni i gotowanie wszystkiego według starych receptur. U mnie to z tym bywa różnie. Zdarza się gdy ten cały świąteczny nastrój ma w sobie więcej nerwów niż przyjemności, no ale cóż - życie. Jednak trzymajmy się pozytywnych wrażeń, więc wracam do pierniczków. A z pierniczkami to akurat u mnie tradycja słaba, w sumie to żadna. Ale w tym roku, ku mojemu zaskoczeniu są! Smaczne, świetnie pachnące i kolorowe! Niedzielny wieczór spędzony z mamą w naszej małej kuchni był właśnie taki jaki sobie wyobrażałam - radosny i pełen przeróżnych wspomnień i anegdot. 


Przepis niestety nie był przekazywany z dziada na pradziada, natomiast był ze strony mojewypieki.com, którą moja mama bardzo zachwala i dużo pomysłów z niej czerpie. 
Co do wypieków, to już chyba wiem po kim nie mam do nich specjalnej cierpliwości (oh, mamo! he he), bo przepis który wykorzystałyśmy nazywa się 'szybkie' pierniczki, iii o to on -> KLIK <-

Dla leniwych kopiuję przepis tu.. 

"Składniki na około 55 pierniczków:

  • 300 g mąki pszennej
  • 100 g mąki żytniej pełnoziarnistej
  • 2 duże jajka
  • 13 dag cukru pudru
  • 10 dag masła, roztopionego
  • 10 dag miodu
  • 1 łyżka przyprawy do piernika
  • 1 łyżka kakao
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej


Wszystkie składniki wsypać do naczynia, wymieszać i wyrobić. Ciasto może być klejące, ale nie dodawać mąki.

Ciasto rozwałkować na grubość 4 mm (nie cieniej), podsypując je teraz mąką (tyle, by się nie kleiło). Wykrawać różne kształty pierniczków. Układać je na blaszce w niewielkich odstępach. Piec w temperaturze 180ºC przez około 8 - 10 minut. Studzić na kratce. Dowolnie udekorować." 

Z mojej strony jedynie taka uwaga - po ugnieceniu ciasta podzielić je na porcje i włożyć na chwile do lodówki. Łatwiej odchodzą od stolnicy i nie tracą kształtu przy przenoszeniu na blachę.

A teraz lukier...
Do lukru potrzebowałam:
  • 2 białka z dużych jajek 
  • 2,5 szklanki cukru pudru (może być ciut więcej)
A przygotowanie wygląda tak: Jajka umyć pod bieżącą wodą. Następnie na 3 sekundy zanużyć każde z nich na łyżce w miseczce z gorącą wodą. Ponownie umyć je pod bieżącą wodą, potem oddzielić białka od żółtek. Białka umieścić w misce i dodac do nich cukier. Miksować na najwyższych obrotach miksera przez około 2-3 minuty. 

Jako iż przystrojenie pierników zlecono mnie, to samotną pracę urozmaiciłam sobie dobrym, lekkim filmem. Zdecydowałam się "Diabeł ubiera się u Prady". Co do samego filmu, po za przyjemną tematyką, zdecydowanie, bardzo babską, to gra w nim moja ulubiona Meryl Streep i urocza Anne Hathaway.


A oto efekty... 


Smacznego!

wtorek, 17 grudnia 2013

DIY. Filcowe naszyjniki

Pozwoliłam sobie wyjątkowo odstąpić od kulinarnej tematyki bloga, aby powiedzieć co nieco na tematu filcowych naszyjników. Sama swoje manualne zdolności oceniam dość nisko, jednak w tym wypadku aż pękam z dumy, że wyszło mi i że zostało to tak pozytywnie odebrane. 

Skąd taki pomysł?
Przeglądając masę stron, trafiłam na taki krótki instruktaż

i postanowiła go wypróbować. Spędziłam trochę czasu w pasmanterii, wybierając odpowiednie guziki oraz przetrzepując guzikowe zbiory mamy. Pistolet do ręki i kreatywności działaj! 


Utrzymując poziom artystycznych wizji w głowie guziki zamieniłam na koraliki. Pracy dużo, dużo więcej, zabawa pęsetą wymaga więcej skupienia, ale efekt wdzięcznie zwraca zaangażowanie. 



Mam nadzieję, że moje przechwałki zainspirują Was do działania i sami coś stworzycie. W moim przypadku wszystko co było potrzebne znalazłam w domu i dzięki temu kosztem około 14zł mam dwa unikatowe i jedyne w swoim rodzaju naszyjniki. 
A poza tym jest to też świetny sposób na recykling - zamiast wyrzucać, można stworzyć nowe, albo na święta. Brożka czy naszyjnik dla mamy/cioci/babci zawsze robi dobre wrażenie i przynajmniej w moim odczuciu jest bardziej doceniane.

Pozdrawiam, 
Gosia :)





poniedziałek, 9 grudnia 2013

Wilgotne ciasto marchewkowe w towarzystwie migdałów + mój subiektywny muzyczny dodatek

Dziś nie tylko o wypiekach ale i o muzyce będzie. Jednak zacznijmy od ciasta. Moim zdaniem ciasto marchewkowe stało się hitem szybkich wypieków ostatnich lat. Sama zawsze gdy go piekę staram się podać go inaczej. I tak była już wersja nadziewana budyniem waniliowym i śmietankowym, była klasyczna tylko z cukrem pudrem, a tym razem postawiłam na bakalie. Do masy ciasta dodałam słonecznik oraz pestki dyni, które osobiście uwielbiam. Gotowe ciasto posmarowałam lukrem i zasypałam wiórkami migdałów.
A oto przepis, z którego korzystam.

Składniki: 
  • 3 jajka
  • 1 łyżeczka cynamonu lub przyprawy do piernika
  • 1,5 szklanki cukru (można użyć też brązowego, wtedy ciasto będzie mniej słodkie)
  • 2 szklanki mąki tortowej
  • 1-2 łyżeczki proszku do pieczenia 
  • 2 marchewki
  • 0,5 szklanki oleju
polewa:
  • wiórki migdałów
  • cukier puder
  • sok z cytryny
  • woda
forma: 
  • masło
  • bułka tarta
Sposób przygotowania: 
Marchewkę ścieramy na tartce na drobnych oczkach. Jajka, cukier ubijamy na spójną masę, dodajemy przyprawę - cynamon, bądź tą piernikową. Następnie dodajemy proszek do pieczenia, stopniowo mąkę, marchewkę oraz olej. Całość dokładnie mieszamy. Formę na ciasto smarujemy masłem/margaryną i obsypujemy bułką tartą. Ciasto wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180stopni, na ok. 45-50 minut, grzałka góra-dół, środkowa półka.
Gdy ciasto się piecze czas przygotować lukier. Ja sama nigdy go nie robiłam, również tym razem pomogła mi mama. Tak więc nie będę się wymądrzać, a odsyłam was TU, gdzie znajduje łatwy przepis na lukier.
Kiedy ciasto wyciągniemy z piekarnika, powinno trochę ostygnąć. Następni smarujemy go lukrem i obsypujemy migdałami, które ładnie powinny przykleić się do powierzchni ciasta.
 Ten przepis  należy do tzw. wilgotnych ciast, dlatego jeśli nieco oklapnie - nie martwcie się, to żadna katastrofa. :)
 
Smacznego!


A teraz wyjątkowo - nieco o muzyce..
Tak więc, muzyka w moim życiu odgrywa bardzo ważną rolę. Właściwie obok gotowania jest to moje hobby. Uwielbiam koncerty, festiwale. W tym roku odwiedziłam między innymi węgierski, tygodniowy Szigetfestival, czy też zaliczyłam koncert Bonobo, De La Soul, oraz uwielbianą przeze mnie - Alicię Keys. Gdziekolwiek jestem, czy to jazda samochodem, spacer z psem, zakupy czy chociażby przesiadywanie w moim pokoju - zawsze towarzyszy mi jakaś melodia.
Dziś chciałabym wyrazić swoją pozytywną i napawającą mnie nadzieją opinię na temat polskiej muzyki. Od momentu gdy na polską scenę muzyczną wkroczyły takie osobistości jak Doda, Ich Troje, etc. pop w Polsce umarł. Ogólnie, polska muzyka rockowa, alternatywna czy nawet hip hop, czyli ta którą mamy się chwalić i szczycić zeszła na drugi plan. Muzyka komercyjna przyprawiała mnie o mdłości. Zastanawiałam się wtedy, gdzie poza radiem Trójką czy telewizyjnym VH1 mogę posłuchać Hey, Nosowskiej, Myslovitz czy OSTRego?! Dlaczego rozpadło się Sistars (które uwielbiam po dziś dzień)?! I dlaczego taki shit jest wybierany przez nasze społeczeństwo?! Wpadki Edyty Górniak, wszechobecne komentarze na temat związków Rabczewskiej, czy biustu Gosi Andrzejewicz były wszędzie. A co z muzyką?! Rozumiem, że zagraniczne rynki, a mianowicie brytyjski i amerykański kreują takie lukrowane gwiazdki, ale nawet w tym wypadku Britney Spears, czy też w tamtych czasach szokująca Christina Aguilera mają coś do zaoferowania poza skandalami. W ich wypadku, ta druga głos ma genialny, tak różnorodny i przepełniony emocjami, a ta pierwsza świetnie tańczy (może tańczyła, bo teraz po swoich skandalach trochę oklapnęła).
Jednak nastała nadzieja. W tym roku na polską scenę weszły takie osobistości jak Mela Koteluk, laureatka Fryderyków, która zadebiutowała albumem "Spadochron", Dawid Podsiadło, 20 letni zwyciężca X-factora oraz dopiero wschodzący (przynajmniej w moim odbiorze), i również młodziutki, bo 19letni Fismoll. Te osobistości są moim zdaniem godne uwagi bo to w nich nadzieja na rozwój polskiej muzyki. Teksty mają świetne zarówno po polsku i po angielsku, aranżacje i głosy również. A teraz podzielę się z Wami moimi ulubionymi kawałkami każdego z wyżej wymienionych.
Mela Koteluk:
1. Wersja "rola gra" z płyty "Spadochron" z koncertu z Radio Czwórka (które to radio również gorąco polecam!)
2. Piosenka "Wielkie nieba" zaśpiewana przez nią w Radio Łódź, otwARTa scena

Dawid Podsiadło:
1. Tu akurat towarzyszył Karolinie Kozak w jej piosence Heart Pounding. Piosenka należy do moich ulubionych, a ten duet moim zdaniem mógłby częściej razem występować i tworzyć:  
2. I oczywiście kultowe Trójkąty i Kwadraty, którym wszedł z hukiem na polską scenę. Udowodnił, że nie każdy zwycięzca programów typu Xfactor, MustBeTheMusic czy Mam talent musi nagrywać chałturę, bo takie wymogi stawia przed nim kontrakt. 

Fismoll: 
1. To moje najświeższe odkrycie, właściwie wczorajsze. I to jego piosenka natchnęła mnie aby podzielić się z Wami moimi przemyśleniami. Póki co polecam ten konkretny utwór:
Mam nadzieję, że nie zanudziłam was moimi wywodami. Co jakiś czas będę tu trochę i o muzyce pisać. Tymczasem na ten ponury dzień polecam BONOBO : 



Pierś z kurczaka nadziewana mozzarellą i zielonym pesto

A ja znowu zawijam... :)
W ostatnim przepisie główną rolę grał indyk, natomiast dziś padło na uwielbianą w polskiej kuchni pierś z kurczaka. Cóż można więcej rzec, łatwość jej przygotowania (przecież wystarczy szczypta soli, pieprzu i np. chilli i curry oraz olej i patelnia iiii już połowa dania za nami) oraz tysiące sposobów na jej podanie ułatwia życie nie tylko zapracowanym matkom i żonom ale również biednym studentom i różnie radzącym sobie w kuchni mężczyznom. Tyle w temacie przemyśleń na temat 'kury', wróćmy do przepisu..
W przypadku mojej osoby zauważyłam, że ostatnio mam tendencję do raczej leniwych rozwiązań w kwestii uzupełniania dań, ponieważ tym razem również padło na pieczone w piekarniku ziemniaczki - łódeczki oraz rukolę z tartym parmezanem i sosem balsamicznym. Aczkolwiek reszcie poświęciłam nieco więcej uwagi i wyszło smacznie. Obawiałam się nieco połączenia mozzarelli i pesto, bo oba składniki mimo specyficznego smaku są według mnie nieco mdłe. Jednak po dodaniu czosnku, odpowiednim dosmażeniu mięsa, smak roladek był wyrazisty, uzupełniony charakterystycznym zapachem pesto i czosnku. 


Składniki:
  • 2 piersi z kurczaka (1 ok. 300g) 
  • 1 główka mozzarelli (bądź jeśli ktoś znajdzie w którymś sklepie/markecie tzw. paluszki z mozzarelli)
  • 4-6 łyżek zielonego pesto
  • 2 ząbki czosnku
  • pieprz
Sposób przygotowania: 
Pierś z kurczaka rozbijamy jak na cienkie kotlety. Jeśli nie dostaliśmy paluszków mozzarelli, kroimy główkę sera na paski, których przekrój będzie miał kwadratowy kształt, mniej więcej 1x1cm (może być mniej). Na rozbite mięso równomiernie nakładamy i rozsmarowujemy pesto oraz dodajemy rozgnieciony ząbek czosnku (1 ząbek na jedną porcję mięsa). Doprawiamy pieprzem. Układamy pasy sera i zawijamy dokładnie mięso tak aby nie zostały dziury gdzie ser mógłby wypłynąć podczas smażenia. 
Niestety niezbyt umiejętnie radzę sobie z igłami/szpikulcami które pomagają utrzymać kształt rolad, a mięsa z nici obierać nie cierpię, więc jeśli robię jakieś roladki (wołowe, z kurczaka, etc.) to często zawijam je mocno w przeźroczystą folię spożywczą, w tak zwany 'cukierek' i wkładam na ok. 30 minut do lodówki.
Wyciągamy mięso z lodówki, odwijamy z folii i całą powierzchnię rolad pokrywamy pesto. Patelnie rozgrzewamy i układamy na niej mięso. WAŻNYM jest aby do smażenia kurczaka w takiej wersji NIE UŻYWAĆ żadnej oliwy ani oleju, ponieważ pesto samo w sobie poza tym, że jest bardzo tłuste, zawiera dużo oliwy.  Dodatkowo, o czym nie wspomniałam powyżej, nie stosujemy w tym przepisie soli, ponieważ pesto samo w sobie jest słone. Roladki smażymy z każdej strony aż nabiorą złocistego koloru. Ciężko niestety jest określić mi czas ile powinniśmy je trzymać na patelni, ale wydaje mi się, że w granicach 7-10 minut, oczywiście obracając każdy z kawałków mięsa co jakiś czas. 


Warto też podkreślić, że całe przygotowanie mięsa zajmuje niewiele czasu, bo poza 30 minutami w lodówce, reszta to raptem 10-20 minut zabawy w zawijanie. :)

Smacznego!