.

.

środa, 4 czerwca 2014

Nowe smaki

Ostatnimi czasy mam trochę więcej czasu na próbowanie i poznawanie nowych smaków zarówno tu, w Szwajcarii oraz poza jej granicami. 
Na pierwszy ogień przyszły wyczekiwane mule. Mimo iż Szwajcaria jest krajem bez dostępu do morza, nie mogłam skorzystać z okazji gdy odwiedzałam jedną z hiszpańskich restauracji. 

Mule były podane z tradycyjnym bulionem z domieszką białego wina. Posmakowały mi bardzo, chociaż zdziwiłam się po pierwszej próbie, gdyż smakiem przypominały mi odrobinę smak   wątróbki. Mięso, o ile tak można nazwać ten maleńki kawałek, było nieco teardzze niż się spodziewałam, więc od razu w głowie podstanowiłam spróbować ich ponownie w jakimś nadmorskim kraju, w którym owoce morza to tzw. chleb powszedni. 
Okazja nadarzyła się bardzo szybko. Ostatni weekend spędziłam w Holandii, która jak się później dowiedziałam jest błędną nazwą tego kraju - właściwa to Królestwo Niderlandów, a Holandia to tak na prawdę tylko region tego pięknego, płaskiego kraju. Tak więc tyle z nowinek geograficznych, wróćmy do jedzenia. Po długiej podróży, czasie spędzonym na plaży oraz zajadaniem się typowo nadmorskim, prostym jedzeniem, spędziliśmy przepyszny (bo samo przemiły nie odda wszystkiego) wieczór w restuaracji Restaurant de Proeverij. Restauracja umiejscowiona jest w urokliwym miasteczku o nazwie Zierikzee.  Utrzymana w starym stylu, od razu przypadła mi do gustu. Po otrzymaniu lampki dobrego, czerwonego wina nadszedł czas na decyzję w kwestii głównego dania. Nasza znajoma stamtąd pochodząca poleciła nam ryby. Ale to nie one były dla mnie główną atrakcją, mimo iż torbut którego zamówiłam rozpływał się w ustach. I również nie mule, które w porównaniu do tych "szwajcarskich" były ogromne, miękkie i delikatniejsze. A pomyśleć, że dopiero sezon na nie zaczyna sie w sierpniu. Jak pyszne muszą być wtedy?! Ale wróćmy w tejże zawiłej wypowiedzi do gwoździa programu! OSTRYGI- bo to właśnie one są największym odkryciem tej podróży. Bez namysłu, pełna ekscytacji postanowiłam spróbować iiii były idealne. Świeże, podane z limonką i czerwonym kawiorem (może brzmi to rozrzutnie ale jedyne 10euro!) rozpieszczały podniebienie. 


Dla mnie, osoby dla której jedzenie to sama frajda, ostrygi to jeden z ulubionych  kulinarnych wspomnień owego wyjazdu. 

A będąc jeszcze przy temacie Holandii - gdy będzie Wam dane odwiedzić ten kraj polecam: 
- bitterballen - mięsne kuleczki podawane z ostrą musztardą, jest to jedna z najpopularniejszych przystawek tego kraju
- na potęgę serwowany holednerski majonez - jest super pyszny!
- krokiety
- oraz oczywiście owoce morza i ryby
Tyle było dane mi spróbować i tyle polecam:)

Pozdrawiam, Gosia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz