Lato. Moc owoców. Z każdej strony maliny, truskawki, borówki, czereśnie. Zajadam się nimi przy każdej lepszej okazji, a gdy już brzuch nie może, dojadam wzrokiem i zapachem. Kolory, smaki, cudne to wszystko!
Zauroczona tą aurą postanowiłam, z okazji pierwszej "oficjalnej" wizyty w naszym mieszkaniu upiec tartę. Moje pierwsze doświadczenia z zeszłorocznych wakacji nie były zbyt dobre, jednak tym razem poszłam na łatwiznę i jak się później okazało - bardzo się to opłacało!
Podczas poszukiwań odpowiedniego przepisu, postanowiłam sprawdzić ulubioną stronę mamy - Moje Wypieki. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Znalazłam bardzo łatwy przepis na kremową tartę z migdałami i malinami --> oto oryginalny przepis.
Ciasto jest aż śmiesznie proste. Korzystając z gotowego spodu, reszta zajmuje ok. 10-15 minut. Ja zamiast ciasta francuskiego, wykorzystałam gotowe ciasto do tart - w Szwajcarii nazywa się Kuchenteig. Po za tym potrzebujemy 2 serki Philadelphia, migdały, maliny, aromat migdałowy, cukier puder i jajko. Widzicie, nawet składniki nie przerażają!
Ja, aby zadowolić wszystkie podniebienia zrobiłam dwa różne warianty z jednego spodu. Pierwszy - tak jak w oryginalnym przepisie z malinami, a drugi - z cukierkowymi posypkami - zadowalając tym samym mojego ukochanego towarzysza, który jest anty-owoco-warzywo-żercą. Serki philadelphia odpowiednio wyrównują słodkość ciasta, a w przypadku wersji malinowej - jest ono przyjemnie kwaskowate.
Obecnie pozostaje mi już tylko spróbować tego samego w wersji z borówkami i truskawkami.
I z miejsca polecam wszystkim stronę mojewypieki.pl i wszystkie przepisy tam prezentowane.
Nie będę tu zamieszczać przepisu - wszystko znajdziecie w podanym wyżej linku, gdzie całość jest wytłumaczona w prosty i logiczny sposób. Ja od siebie zamieszczę kilka zdjęć aby zachęcić Was do spróbowania tego ciasta!:)
PS. Talent do nakrywania stołu mam po mamie ;) hihi
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz